środa, 31 grudnia 2014

epilog.



LONDYN, 01.05.2015.


Szymon,
pewnie dziwi Cię to wszystko. Ta paczka i to, co jest w środku. I w ogóle. Pewnie zastanawiasz się, o co chodzi? Już wyjaśniam. Honorata nie chciała, abyś to dostał, abyś wiedział, ale ja muszę... nie umiem inaczej. Honda, co prawda, miała dni, w których była bliska zgodzenia się na to, abym poinformował Cię o Jej chorobie,  ale nigdy mi na to nie pozwoliła. Nie chciała Twojej litości. Głupie, ale wiesz, jaka była. Dumna i uparta. Do końca się nie zmieniła. A ja nie mogłem złamać danego Jej słowa. Przyrzekłem Jej, że dotrzymam tej tajemnicy. Naszej ostatniej, wspólnej tajemnicy... Byłem jedyną osobą, którą miała. Nawet rodzice nie wiedzieli o Jej pogarszającym się stanie zdrowia. Nie chciała ich widzieć. Nigdy im nie wybaczyła tego, co się stało w momencie naszego wejścia w dorosłe życie, tego jak próbowali ustawić nam życie i jak ich przy nas nie było, gdy ich najbardziej potrzebowaliśmy. Nie mogłem więc pozwolić, aby umarła samotnie. A gdybym Ci powiedział, zapewne zacięłaby się i nie pozwoliłaby mi się do siebie zbliżać. Zrozum więc, że musiałem tak zrobić. Dla wspólnego dobra całej naszej trójki... A przede wszystkim dla Niej. Mojej ukochanej starszej siostrzyczki.
Teraz jednak, gdy już Jej tu nie ma, nie obowiązuje mnie to, co Jej obiecałem, a przynajmniej już nie tak dokładnie, słowo w słowo, dlatego wysyłam Ci tę paczkę. Bo czuję, że tak trzeba, że musisz o wszystkim wiedzieć. I tak, nie masz zwidów, dobrze czytasz i to Ci się nie śni. Honorata nie żyje. Miała białaczkę. Wykryto ją u Niej zdecydowanie za późno. Rozprzestrzeniała się w Jej ciele w zatrważająco szybkim tempie. Nie można było zastopować przerzutów. Nie można było nic zrobić, aby ten pieprzony rak Jej nie zżerał od środka. Można było tylko wydłużać Jej życie, licząc na cud. Tylko uśmierzać Jej ból. I patrzeć jak z dnia na dzień znika coraz bardziej, będąc totalnie bezsilnym.
Honda walczyła dzielnie, bo miała w życiu jeden cel – chciała wrócić do Poznania i się z Tobą spotkać. Chciała Ci wszystko wyjaśnić jako zdrowa osoba, oko w oko. Dopiero pod koniec, tak gdzieś w połowie marca, uznając, że już nic z tego nie będzie, przeczuwając swoją coraz bliższą śmierć, zaczęła do Ciebie pisać. Spieszyła się, by zdążyć Ci wszystko wyjaśnić. Ostatni list pisała przez tydzień, bowiem nie miała już sił na utrzymanie długopisu. Mimo to dzielnie sklecała kolejne zdania do Ciebie, nie chcąc abym pisał za Nią. Nie mogła zostawić jakichkolwiek niedomówień. Zapewne zastanawia Cię, dlaczego nigdy nie wysłała tych listów, skoro wkładała w nie tyle wysiłku. Nie wiem, może ona Ci to w którymś z nich wyjaśniła? Nie czytałem, cudzej korespondencji (a już zwłaszcza tak osobistej jak Wasza) się nie czyta. Miała znaczki, znała Twój adres, co pokazuje każda zaadresowana i przygotowana do wrzucenia do skrzynki na listy koperta, a mimo to tego nie zrobiła. Nigdy nie kazała mi pójść na pocztę i wrzucić którąś z przesyłek dla Ciebie do skrzynki (dla niej samej taka wycieczka poza szpitalne mury była ponad siły; czasem nawet do łazienki trudno jej było dotrzeć, choć miała ją na wyciągnięcie ręki). Wiesz jednak, jaka była. Jedna, wielka sprzeczność. Chyba sama nie wiedziała do końca, dla kogo to wszystko pisze – dla siebie, czy dla Ciebie. Ale przynajmniej umniejszało to Jej ból, pomagało Jej w jakimś stopniu. I za to chcę Ci podziękować. Bo dzięki Tobie walczyła, miała cel i się nie poddała. Nigdy. Dokładnie tak, jak mówi dewiza Kolejorza: Nigdy się nie poddawaj. Ona się do niej stosowała. Do końca.
Byłem z nią do Jej ostatniego oddechu, a nawet i dłużej. Myślę więc, że chciałaby, abyś wiedział, że Jej już tu nie ma. Nie wiem, kiedy otrzymasz tę paczkę. Próbowałem się do Ciebie dodzwonić, ale odpowiadała mi głucha cisza, dlatego informuję Cię o tym w taki sposób – pisząc, choć nie umiem tego robić. Nie jestem humanistą jak Honorata. To ona, z naszej dwójki, zawsze była w tym lepsza. We wszystkim była lepsza, no, może poza wuefem. Nigdy nie miała talentu sportowego, mimo że kibic z Niej był doskonały, sam wiesz.
Ale Jej już nie ma, nie umiem się przyzwyczaić do tej myśli, do tego faktu, z którym tak ciężko się jest pogodzić... Zmarła ostatniego kwietnia, nie doczekawszy nawet swoich 22. urodzin. Jej pogrzeb odbędzie się 5 maja o 12:00 na Junikowie. Tak sobie zażyczyła, chciała spocząć w ojczyźnie. W jej rodzinnym domu. Tam, gdzie zostawiła swoje serce. W Poznaniu. I chciała mieć na sobie Twoją koszulkę. Tak, tę pamiętną, z numerem 17 na plecach, którą zawsze nosiła z dumą, mimo że wielokrotnie przez to nasłuchała się, jaki to ten Drewniak jest zbędny w Lechu. To chyba pokazuje, że nigdy nie przestała Cię kochać... Jeśli masz ochotę, to przyjdź. Zawsze jesteś mile widziany nie tylko przy Jej grobie, ale także u mnie, w Londynie. Zawsze możesz mnie odwiedzić, zadzwonić do mnie, napisać. Pamiętaj – nigdy nic do Ciebie nie miałem. Nawet Cię lubiłem, a przede wszystkim kibicowałem Wam z całego serca. Szkoda, że Wam nie wyszło... Bardzo tego żałuję. Ale wiedz, że nawet Jej śmierć niczego nie zmieniła. Dla mnie zawsze pozostaniesz moim przyszłym szwagrem.
Pamiętaj, że masz we mnie przyjaciela,
Mariusz.

Dołączam Jej listy i tomiki Jej wierszy, które napisała w ciągu ostatnich miesięcy, podczas trwania Jej walki o powrót do zdrowia. Myślę, że robiła to z myślą o Tobie. Że powinieneś o tym wiedzieć i to przeczytać.


***



Szymon wypadł z mieszkania jak z procy, gdy tylko dotarło do niego, że jej pogrzeb jest dzisiaj. I że zaczął się godzinę temu. Po drodze złamał chyba wszystkie możliwe zakazy, ale dotarł na miejsce. Była 13:30, a on ze słonecznikiem w dłoni przez ponad godzinę niestrudzenie poszukiwał jej grobu pośród tylu hektarów, na których znajduje się junikowski cmentarz. Aż w końcu znalazł. Stanął nad jej grobem, nie mogąc uwierzyć, że to się dzieje naprawdę, że to nie jest jakiś koszmarny sen, z którego się nie obudzi. Kiedy już w końcu odzyskał głos, głaszcząc jej grób, powiedział czule:
- Zrobię wszystko, aby wydać Twoje wiersze. Świat musi dowiedzieć się o Tobie i Twoim talencie. O skarbie, którego miałem i o który odpowiednio nie zawalczyłem. Odpiszę Ci też na każdy twój list. Nigdy Cię nie zapomnę, kochanie.
A potem położył tak ukochany przez nią słonecznik na jej grobie i rozpłakał się jak dziecko. Nie wierzył w to, że jej już nie ma. Że nigdy jej już nie zobaczy. Nie przytuli, nie pocałuje, nie poczuje jej ciepła przy swoim boku. Wiedział jednak jedno – nigdy nikogo nie pokocha tak mocno jak Honoratę. Słodką, nieśmiałą, ukochaną Honoratę. Jego Honoratę.


***


Jak postanowił, tak też zrobił. Jej tomiki wydał. Na jej listy odpisał.
I nigdy o niej nie zapomniał.

3 komentarze:

  1. No teraz to przegielas. Jak moglas ja usmiercic?
    A nawet jesli to powinni sobie wszystko wyjasnic.
    Ehhh... Ale dziekuje za to opowiadanie. Bylo z deka inne ale tak samo jak pozostale bylo wspaniale.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet nie wiesz, ile to opowiadanie wywoływało u mnie skrajnych emocji. Liczyłam po cichu, że Honorata jednak wyzdrowieje, ale cóż... Zaskoczeniem było to, do kogo skierowane były te listy ;) Czekam na kolejne, równie ciekawe opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A więc jednak. Stało się najgorsze. Po zapoznaniu się z treścią poprzedniego listu musiałam doczytać to opowiadanie do końca, bo gdzieś w środku mnie tliła się do końca nadzieja na cudowne ozdrowienie, wspaniały zwrot akcji, który sprawi, że... No, ale... Jak w życiu. Naprawdę.
    Podziwiam hart ducha Mariusza. Mierzyć się z powolnym konaniem własnej siostry dbając jednocześnie o własną karierę i o pamięć o tejże siostrze... Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, co on musiał przeżywać. Dość, że jego odwaga i wiara w słuszność własnego czynu zdecydowanie najwięcej mówią o tym, jakim Mariusz jest człowiekiem. A co do Szymona.. Spaścił na całej linii. Pomimo charakteru oraz oporu Honoraty nadal jestem zdania, że facet powinien wykazać się większą ambicją i mobilizacją w chwili, gdy H. dowiedziała się o jego związku z tą tam. W sumie nie ja tutaj jestem od wybaczania mu, lecz jakoś ciężko mi na duszy, że przez własną ślepotę zmarnował swoją wielką miłość. Zła jestem także trochę na Honoratę. Ale co mogę więcej zrobić?
    Brutalne zakończenie. Brutalne jak samo życie. Ot.

    pozdrowienia! cmok! cmok! ;D

    OdpowiedzUsuń