Londyn, 21 marca 2015.
Kochany,
byłam kompletnie zdezorientowana po naszym ostatnim
spotkaniu. Ty chyba również, ponieważ nasz kontakt został jakby ograniczony.
Nie urwał się, jednak był rzadszy niż do tej pory. Z jednej strony – wyszło na moje
i powinnam była się z tego cieszyć, jednak z drugiej... z drugiej nie chciałam,
abyś o mnie zapomniał i przeszedł do porządku dziennego, jak gdyby nigdy nic się
nie stało. Do dnia, w którym w przyrynkowej kawiarni po raz pierwszy
rozmawialiśmy ze sobą tak na spokojnie, bez świadków, zawsze
kierowałam się rozumem, jednak wtedy wszystko się zmieniło. Moje serce jakby
nagle zapragnęło dojść do głosu… i pewnie dlatego wykonało fikołka, gdy tylko zobaczyłam
Twoje imię na wyświetlaczu mojego telefonu. W tamtym momencie byłam strasznie
na Was zła za mecz z Żalgirisem w Wilnie, jednak mój nastrój diametralnie się
zmienił, gdy tylko ujrzałam SMS-a od Ciebie. Doskonale pamiętam, co wtedy
napisałeś. „Mogłabyś przyjść jutro pod stadion o piątej rano?
Wiem, że to strasznie nieludzka godzina, ale chciałbym zobaczyć choćby jedną miłą twarz, gdy
tylko postawię nogę na poznańskiej ziemi po powrocie z tego blamażu…” Co prawda, nigdy nie lubiłam tak wcześnie
wstawać, zwłaszcza, kiedy miałam popołudniową zmianę, jednak nie potrafiłam Ci
odmówić. Ba, tak naprawdę to nie chciałam tego robić.
I dlatego właśnie następnego dnia wstałam o czwartej rano z
misją dostania się na drugi koniec miasta. O tej porze nie było to jednak takie
łatwe, jakby się mogło wydawać, bowiem MPK kursowało jeszcze według rozkładu
nocnego, do tego były wakacje, co wiązało się z mniejszą ilością tramwajów na
trasach. To wszystko w niczym mi nie ułatwiało. Jakoś jednak udało mi się
przedostać przez miasto, mimo że nie lubiłam ciemnych i kompletnie opustoszałych poznańskich ulic, które wywoływały we mnie uczucie strachu.
Zdecydowanie wolałam je w godzinach dziennych, gdy tryskały życiem. Uwielbiałam
wtedy obserwować ludzi, ich ubiory i zachowania… Szkoda, że nigdy więcej już
tego nie zrobię.
Ale wracając do tematu, kiedy weszłam na teren naszego
stadionu, klubowy autokar już tam stał, a większość piłkarzy pakowała się
właśnie do swoich samochodów, mimo że jeszcze nie wybiła piąta nad ranem.
Przyjechaliście wcześniej niż to było zaplanowane. Rozejrzałam się więc dookoła
w poszukiwaniu Twojej sylwetki, ale jakoś nie mogłam Cię odnaleźć w gąszczu
ludzi w niebiesko-białych dresach, poruszających się po parkingu niczym
zaprogramowane wcześniej roboty. Na pierwszy rzut oka było widać, że każdy z
Was chce się jak najszybciej znaleźć w swoim domu i odespać podróż. Czułam się
trochę jak nieproszony gość, nie zauważyłam bowiem żadnej osoby, niezwiązanej z
Kolejorzem, za wyjątkiem mnie. Nie pasowałam do otoczenia, a jakby tego było
mało, to nikogo, prócz Ciebie, nie znałam na tyle, by móc do niego podejść i
zapytać, gdzie Cię znajdę. Nie wiedziałam więc, co mam począć. Czułam się
niczym spłoszony zajączek, niepotrafiący znaleźć drogi ucieczki przed
nadciągającym drapieżnikiem, więc kiedy ktoś położył mi ręce na ramionach,
czego się wtedy zupełnie nie spodziewałam, momentalnie podskoczyłam jak
oparzona, wydając z siebie okrzyk przestrachu. Ten odruch sprawił, że jeszcze
bardziej się w sobie zamknęłam, bo to przez niego zostałam dostrzeżona, a ja
nigdy nie lubiłam, gdy tyle par oczu na mnie spoglądało. Na szczęście okazało
się, że to Ty mnie tak wystraszyłeś. Szybko zorientowałeś się, co się stało i
opanowałeś sytuację, ze srogą miną każąc chłopakom wracać do swoich zajęć, jakbyś doskonale wiedział, że nie lubię takich sytuacji,
jednocześnie obejmując mnie i przepraszając za to, że mnie tak przestraszyłeś,
choć tego nie chciałeś. Byłeś zmęczony podróżą, widziałam to na Twojej twarzy,
ale jednocześnie cieszyłeś się, że mnie widzisz, choć – jak sam mi powiedziałeś
– nie spodziewałeś się, że spełnię Twoją prośbę. Ja również nie potrafiłam
powstrzymać się od uśmiechu, gdy Cię wreszcie zobaczyłam po tych kilku dniach, w których się nie widzieliśmy. Tęskniłam za Tobą, właśnie wtedy to sobie
uświadomiłam. Nie powiedziałam Ci tego jednak, tak naprawdę to mało mówiłam
tamtego ranka. Bez słowa pomogłam Ci zapakować rzeczy do Twojego samochodu, po
czym sama do niego wsiadłam i pozwoliłam Ci się odwieźć do domu. Spędziliśmy
wtedy ze sobą mniej niż godzinę, później śmiałam się z tego, że dłużej jechałam na Bułgarską, niż z Tobą z powrotem w samochodzie,
jednak to nie było ważne. Najważniejsze, że byłeś obok i że chciałeś nadal się
ze mną spotykać. Szkoda tylko, że popołudnie miałam zajęte, a Ty przecież
musiałeś wypocząć po podróży i trenować…
Nie spodziewałam się więc, że zobaczę Cię wcześniej,
niż w poniedziałek, kiedy to po niedzielnym spotkaniu w Lubinie wreszcie
będziesz miał więcej wolnego czasu. Do tego tak się dobrze składało, że ja
akurat miałam poranną zmianę, dzięki czemu popołudnia mogłam zarezerwować tylko
dla Ciebie. O ile oczywiście byś tego chciał... Jakież więc było moje zdziwienie, gdy zamykając o dwudziestej
drugiej kawiarnię, w której pracowałam, zobaczyłam Ciebie, czekającego na mnie
przed wejściem z bukietem słoneczników w ręce. Chciałeś mi tym podziękować za
to, że wstałam tak wcześnie rano tylko dlatego, by spełnić Twoją prośbę, mimo
że nie musiałam tego robić. Tak samo jak Ty nie musiałeś mi dziękować.
To był jeden z lepszych wieczorów w moim życiu, mimo
że podczas jego trwania nic spektakularnego się nie wydarzyło. Spacerowaliśmy jedynie poznańskimi
chodnikami w świetle ulicznych lamp jak zakochana para, którą wtedy… wtedy
chyba jeszcze nie byliśmy. To był czas, w którym dopiero co się poznawaliśmy,
dlatego wieczór ten upłynął nam raczej na rozmowie i wzajemnym słuchaniu. Chciałeś mnie lepiej poznać,
dlatego starałam się wyczerpująco odpowiadać na Twoje pytania. A były one
przeróżne, począwszy od tego, skąd wzięła się moja miłość do Lecha,
poprzez to, dlaczego akurat wybrałam polonistykę, czy też co tak bardzo urzeka mnie w języku francuskim, skończywszy na tym, dlaczego
tak bardzo lubuję się w wszelakiego rodzaju herbatach. Ty również opowiadałeś
mi o swojej rodzinie, motoryzacyjnych zainteresowaniach, podejściu do gry w
Lechu i do samej piłki nożnej, skąd tak właściwie się to wzięło, dzięki czemu o wiele lepiej się poznaliśmy.
Do dziś tamten wieczór jest jednym z najlepszych
wspomnień, jakie mam, z czasów naszego związku, do którego tak bardzo lubię
wracać. Ono uświadamia mi, że przeżyłam jednak coś pięknego i powinnam być za
to wdzięczna.
Honorata